The Arrival
Kolejny film, na który dość długo czyhałem i w końcu upolowałem do kolekcji. Różni recenzenci bardzo spuszczali się nad tym obrazem więc i moje oczekiwania były chyba nieco zawyżone.
Spodziewałem się rozwalenia mózgu, wzruszeń, oszołomienia. Dostałem ładnie nakręcone, dobrze zagrane i generalnie sprawnie zrobione dzieło. Były momenty kiedy pod nosem zamruczałem “o, fajne”, były i takie, gdy podniosła mi się lekko brew, ale ostatecznie nie porwał mnie ten film.
Mimo to, co trochę dziwne, bardzo go polecam – ale tylko osobom szukającym w kinie nieco odpoczynku, wolniejszego tempa, refleksji. Miłośnikom tematyki pierwszego kontaktu z obcą cywilizacją. Jestem w stanie uwierzyć, że w odpowiednich warunkach, nastroju, przy jakiejś lepszej okazji, mógłbym się w przedstawiony świat i historię wciągnąć dużo bardziej. To jeden z tych filmów, na których niewiele się dzieje ale masz wrażenie, że dzieje się naprawdę, że ma to więcej niż 2 wymiary i obserwujesz to z zaciekawieniem.
Zatem tak jak w stosunku do alkoholu mówię zdecydowane “raczej nie” tak mój werdykt dla tego filmu to stanowcze “w zasadzie to czemu by nie obejrzeć, masz coś lepszego do roboty?”.