Retool – moja (od dziś) ulubiona platforma low/no code
Spędziłem sześć upojnych godzin z Retool. To jest klasyczna miłość od pierwszego wejrzenia. Pewnie przyjdzie jeszcze czas na refleksje ale póki co nie mogę się doczekać kolejnego spotkania.
Zaczęło się niewinnie. Przyjaciel poprosił mnie o wsparcie w temacie aplikacji dla jego zespołu. Takiej, która oszczędzi kilkanaście tysięcy złotych rocznie. Zacząłem szukać rozwiązań i pierwsze moje myśli kierowałem w stronę Airtable albo czegoś zbliżonego. Aplikacja wydawał się wszak dość prosta. Chodziło w niej o wypełnianie formularza i generowanie protokołów z przeglądu obiektów (budynków).
Po wymianie kilku maili z doszczegółowieniem zakresu okazało się, że aplikacja taka prosta wcale nie będzie. Protokoły miały różny zestaw pól, trzeba było je generować na podstawie zeszłorocznych, wykonywać przegląd zaleceń i dodawać nowe, pojawiły się też wzmianki o plikach…
Szukałem więc czegoś bardziej zaawansowanego i jakoś trafiłem na Retool. Korzystając ze sprzyjającej aury i nieoczekiwanego L4 zacząłem w nim robić pierwszy widok. Tak tylko, żeby szybko ocenić, czy się do czegoś nada… i przepadłem. Retool okazał się najbardziej przyjaznym i rozbudowanym narzędziem typu low-code jakie dane mi było używać. Dostaniecie w nim, na start i za darmo:
- Zarządzaną przez retool bazę danych opartą o PostgreSQL z przyjaznym interfejsem użytkownika (trochę na wzór Airtable ale dużo uproszczonym) w której zbudujecie tabele i pola dla danych jakie chcecie przetwarzać w Waszym projekcie,
- Możliwość definiowania zewnętrznych źródeł danych i usług, które można wywoływać z aplikacji,
- Kanwę na której zbudujecie widoki, panele, zakładki – korzystając z gotowych modułów (np. tabela z listą rekordów) lub pojedynczych pól,
- Edytor zapytań do przeróżnych zasobów (bazy danych, API, pliki), w którym zbudujecie proste i skomplikowane kwerendy oraz obsłużycie dane wynikowe za pomocą transformat,
- Obsługę zdarzeń w interfejsie – np. „zaznaczono wiersz”, „kliknięto przycisk”, „załadowano widok”, i wywołanie na ich podstawie różnych akcji (np. aktualizacja danych, update, insert do tabeli itd)
- wiele, wiele więcej.
Sześć godzin później miałem już kilkanaście tabel, formularzy, widoków i przeróżnych automatyzacji. Moja aplikacja wyglądała pokracznie, ale działała. Co tam wygląd, wszystko da się ułożyć i uczesać później. Dla mnie najbardziej niesamowite jest to, że z pomocą dokumentacji, forum wsparcia i szukania składni PosgreSQL w Google udało mi się stworzyć coś na kształt działającego proof-of-concept w sześć godzin. GODZIN. Nie dni czy tygodni, powtórzę – godzin.
Co robi na ten moment system? Niewiele, ale daje to już pojęcie o jego docelowych możliwościach. Na teraz aplikacja pozwala:
- filtrować listę 400 obiektów i wyświetlać przypisane do nich protokoły,
- edytować dane protokołu takie jak sygnatura i data,
- pozwala wygenerować nowy protokół do obiektu lub duplikować istniejący,
- pozwala dodawać do protokołu zalecenia,
- pozwala dodawać pliki do protokołu i zaleceń,
- generować (za pomocą zewnętrznej usługi Documentero) protokół w formie Docx, w szablonie wymaganym przez klienta.
Gdybym miał to zlecić programiście zapłaciłbym pewnie kilka tysięcy i poczekał minimum kilka dni (o ile miałby on czas od razu do tego usiąść).
Zobaczymy do jakiej ściany w końcu dotrę z tym projektem, ale póki co – szacun dla twórców Retool za ich narzędzie. Pracowałem już z wieloma takimi i naprawdę robi ono na mnie pozytywne wrażenie. Retool – nie spierd@#cie tego! 🙂
Do pośmiania się łapcie kilka screenów a ja wracam do dłubania :).