głód
Taka sytuacja – idę na stołówkę zjeść obiad. 200 metrów od biura. Po drodze kupuję w aptece prochy na alergię.
Na 199-tym metrze dociera do mnie – nie wziąłem telefonu. Panika. Jak żyć? Zawsze coś się tam przeczyta, sprawdzi fejsa… no ale twardy będę – oszukuję sam siebie – nie wrócę do biura po głupią komórkę! Wytrzymam bez czytania!
Jasne… Na szczęście mam ulotkę z tabletek, którą mogę 3 razy pochłonąć zajadając kapuśniak i pierogi. Fascynująca lektura. Prawie jak etykiety z płynów do prania albo podpasek, które czytam w domu na kiblu, bo przecież nie da się tak bezczynnie siedzieć i, za przeproszeniem, srać!
Następnym razem wrócę się po ten pieprzony telefon…