Xbox? PS4? Pecet? Switch? Jaki sprzęt „do salonu do gier” kupić i dlaczego Xboxa

Co by tu kupić?

TL;DR; – według mnie Xbox One – bo ma Game Pass’a. Szczególnie, że właśnie zaczyna się Black Week i wszystkie edycje (One S, One X czy najtańsza One S All Digital) są mocno poprzeceniane i nową konsolę z padem i 3 grami możemy wyrwać już za 699zł.

https://www.xbox.com/pl-PL/xbox-one/consoles/xbox-one-s/all-digital-edition

Jedna uwaga i prośba. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli komukolwiek ten przydługi wpis pomoże w podjęciu decyzji zakupowej. Z góry przepraszam, że znowu się rozpisałem i zapraszam do komentowania jeśli komuś pomogłem.

Historia uzależnienia

Zacznę jak na spotkaniu AA. „Nazywam się Krzysiek i gram od wczesnych lat 80-tych…”. Zetknąłem się w tym czasie z większością popularnych platform 8/16/32/64 bit, od ZX Spectrum poczynając na najnowszej generacji konsol kończąc. Mógłbym podpisać się pod tekstem „Byłem w Rio byłem Bajo byłem nawet na Hawajo…”. Nie dokończę tego refrenu, wyguglajcie sobie, ale zasadniczo chodzi o to, że według mnie nieważne czy gra się na PS4, Xbox, PC czy małym Atari. Ważne żeby sprzęt który mamy odpowiadał naszym potrzebom. A te są różne i zmieniają się – w zależności od wieku, statusu rodzinnego, zainteresowań czy ilości znajomych – wirtualnych i realnych.

Na koniec 2018 zakupiłem Xboxa One X i dziś opowiem Wam dlaczego to była bardzo dobra decyzja.

I nie, to wcale nie jest wpis, który piszę w celu utwierdzenia samego siebie, że słusznie wydałem kasę na pady, giereczki oraz konsolę. Raczej będę tu odsyłał znajomych pytających co sobie kupić do grania w domu z rodziną i znajomymi.

Przynajmniej przez jakiś czas dopóki nie pojawi się nowa generacja konsol.

Jeszcze dwa zastrzeżenia.

Po pierwsze wszystko poniżej opisuje dlaczego DLA MNIE i w tym momencie (2018-2019) był to optymalny wybór. Dla CIEBIE optymalne może być zupełnie inne rozwiązanie, ale może akurat moje argumenty jakoś pomogą Tobie wybrać bardziej świadomie.

Po drugie – jeśli wybierasz sprzęt dla kogoś (np. dla dziecka) a w szczególności z myślą o graniu po sieci, ze znajomymi albo z nadzieją na możliwość pożyczania sobie gier na fizycznych nośnikach, to weź pod rozwagę, że PS4 jest znacznie popularniejsze. Warto rozeznać się, jakie platformy posiadają inni potencjalni gracze. Nadal sporo jest gier pozwalających rywalizować sieciowo tylko w ramach danego systemu i szkoda byłoby kogoś wykluczyć z paczki nieprzemyślaną decyzją.

Dlaczego nie gamingowy PeCet albo PS4 albo Nintendo Switch?

Peceta wykluczyłem z 2 powodów – koszty i komfort codziennego użytkowania sprzętu służącego do jednego konkretnego celu.

Pierwszy argument jest mam nadzieję oczywisty – jak macie 5-10k na sprzęt do grania to nie ma co się zastanawiać tylko kupić. Ja nie miałem.

Z komfortem chodzi z grubsza o to, że konsola jest na stałe wpięta pod TV, nie ma na niej setki programów wpływających na wydajność, nie trzeba się bawić w jakieś kombinacje wielomonitorowe, nie wyskakują podczas gry jakieś okienka typu „zainstaluj aktualizacje” i tak dalej i tym podobne. Ja wiem że istnieje setka rozwiązań zagadnienia „Pecet jako konsola” ale najprostszym rozwiązaniem wydało mi się nie pchanie się w ten problem w ogóle i zakup konsoli „do salonu” a PC jako osobnego sprzętu :).

PS4 używałem prawie rok i to świetna opcja, szczególnie jeśli zależy Wam na oryginalnych, niedostępnych nigdzie indziej produkcjach (Horizoin Zero Dawn, Spider Man i masa innych). Mi aż tak bardzo nie zależało na exclusive’ach a dodatkowo Xbox ma rzecz, której mi osobiście na PS4 bardzo brakuje, czyli Game Pass.

Nintendo Switch – nie miałem w ręku ale do tej konsolki w zasadzie odnoszą się te same „zarzuty” co do PS4. Nie mam parcia na exclusive’y, nie ma na tej konsoli usługi typu Game Pass a dodatkowo rzadko potrzebuję grać w podróży. Sama konsola jest świetna i mając za dużo kasy kupiłbym ją – ale jako dodatkową a nie podstawową konsolę.

Xbox Game Pass

Ta usługa to dla mnie clou tego wpisu. Taki growy Netflix. Płacimy co miesiąc i mamy dostęp do biblioteki kilkuset gier. Lista jest pod tym linkiem i na dziś liczy ponad 300 pozycji.

Nie mówimy tu o śmieciowej kolekcji najtańszych bubli. Wpadają tu naprawdę solidne tytuły:

  • wszystkie nowości ze stajni Microsoft (np. ostatnie Gears 5 było dostępne przedpremierowo, Sea of Thieves, seria Halo, Forza Horizon),
  • wysokobudżetowe produkcje (np. dostępne w dniu premiery The Outer Worlds, Fallout 4, Doom, gry z serii Metro 2049, a za moment Wiedźmin 3),
  • fajne indyki (czyli gry z mniejszych studiów np. Enter the Gungeon, Moonlighter, Graveyard Keeper, What Remains of Edith Finch, Tacoma, Dead Cells),
  • „Triple I” pokroju Hellblade,
  • sporo tytułów z poprzednich generacji (zarówno Xbox jak Xbox 360), w ramach tak zwanego BC (Backward Compatibility).

Dla mnie Game Pass był czynnikiem rozstrzygającym – PS4 vs. Xbox vs. mocny PeCet. Nie jestem zbieraczem, nie maksuję gier, nie mam parcia na gry dostępne tylko na 1 platformie (exclusive’y). Gram rzadko, zazwyczaj szybko się nudzę albo zniechęcam, dlatego często po zakupie jakiejś droższej gry mam poczucie straconych pieniędzy.

Wszystkie te bolączki adresuje w jakiś sposób model subskrypcyjny. Skaczę z kwiatka na kwiatek i tak jak nie mam szans obejrzeć wszystkiego na Netflix tak nie widzę możliwości znalezienia czasu na zagranie we wszystkie gry jakie oferuje mi w abonamencie Pan Microsoft.

Dzięki Game Pass mogę odkrywać ciekawostki, których nigdy bym nie ograł z obawy, że będą nietrafionym zakupem. Nie zastanawiam się też jaką sobie w tym miesiącu grę kupić oraz nie narażam się na wyrzucenie kasy w błoto. Zamiast raz na 1-2 miesiące kupować grę za 100zł mogę za 50zł miesięcznie pobrać sobie tych gier setkę i spróbować każdej po trochu. Obecnie mam zainstalowane ponad 170 tytułów. Kiedy jakaś z gier mi się spodoba mogę dodać ją do listy ulubionych i czekać aż pojawi się na jakiejś wyprzedaży, grając w nią tak długo aż nie zniknie z Game Pass (kilka gier miesięcznie znika z usługi ale tyle samo, a może i więcej, przybywa).

Wyprzedaże w ramach Deals with Gold

Jeśli jednak lubicie kolekcjonować gry a nie zależy Wam na fizycznej kopii albo późniejszej odsprzedaży to nadal warto kupić sobie subskrypcję Xbox Live Gold lub Game Pass Ultimate (która Gold’a zawiera) aby mieć dostęp do cotygodniowych wyprzedaży. Gry są tam przecenione od 20 do 80 procent a po zakupie są już na stałe przypisane do waszego konta Microsoft. Sam kupuję tam regularnie jakieś indyczki za 10-30zł, a czasami coś droższego, o ile mam pewność że w to będę grał, lub nie chcę aby po wycofaniu z Game Pass zniknęło z mojej biblioteki.

Wydać więcej na Xbox X?

Jeśli sprzęt ma być dla casualowego grania i chcecie wydać jak najmniej – bierzcie zwykłego Xboxa One S.

Xbox One X jest sporo droższy i trochę mocniejszy od Xbox One S, ma też sporo gier oznaczonych jako „ulepszone dla Xbox One X”. Oznacza to zazwyczaj tekstury w lepszej rozdzielczości, dalsze pole widzenia czy większą ilość klatek na sekundę. Nie oznacza to jednak, że gry są bardziej grywalne a większych różnic gołym okiem pewnie nawet nie zauważymy, choćby postawić obok siebie dwa zestawy z taką samą grą.

Z drugiej strony, patrząc na ostatnie problemy z wydajnością gier (np. Control, Jedi Fallen Order) albo różnicę w klatkażu (np. Gears 5 – 30 vs 60 klatek) to jednak nie żałuję kupna wersji X. Trudno mi powiedzieć czy granie na Xbox One S byłoby dla mnie (który jednak zwraca uwagę na spadki framerate czy detale) mniej przyjemne ale pewnie ponownie kupiłbym wersję X. Szczególnie jeśli udałoby mi się znowu wyrwać ją w dobrej promocji.

O co chodzi z tym Gold, Game Pass, Live i skąd to zamieszanie?

Decydując się na zakup Xboxa można poczuć się skonfundowanym ilością dziwnych nazw subskrypcji i usług, jakie oferuje Microsoft. Zatem po kolei.

Xbox Live to ogólna nazwa usługi sieciowej pozwalającej pobierać gry, grać przez sieć, czy zdobywać osiągnięcia w grach. Konto na Xbox Live jest powiązane z kontem Microsoft i przechowyuje nasze postępy w grach, stan portfela, historię transakcji, nasze aktualne subskrypcje, posiadane gry, avatary i kilka innych rzeczy.

Jeszcze w czasach Xbox 360 Microsoft wprowadził subskrypcję Xbox Live Gold, czyli takie ulepszone Xbox Live. Usługa ta ma 3 główne zalety. Po pierwsze – w ramach Games with Gold – abonenci co miesiąc dostają wybrane przez Microsoft gry (obecnie 4), które przypisywane są do ich kont na stałe. Posiadacze konsoli Xbox 360 mogą grać w tak zdobyte gry nawet po wygaśnięciu subskrypcji. Posiadacze Xbox One mają dostęp do gier tylko jeśli mają aktywną subskrypcję – nawet jeśli wznowoiliśmy ją po jakiejś przerwie.

Drugą zaletą posiadania Xbox Live Gold była możliwość gry przez sieć z innymi posiadaczami Xbox. Tak jest, bez Golda nie pogramy z nikim po sieci. A grać jest z kim bo coraz więcej gier wspiera cross-play czyli możliwość grania w daną grę między użytkownikami róznych platform (np. Rocket League czy Fortnite pozwalają rywalizować graczom z różnych światów – PS4, Xbox, Switch czy PC).

Trzecim powodem, dla którego warto mieć Xbox Live Gold są cotygodniowe wyprzedaże „Deals with Gold”, na których posiadacze tego abonamentu mają prawo do dodatkowych zniżek.

Około 2017 roku Microsoft wprowadził usługę Xbox Game Pass – czyli dostęp do biblioteki gier, które można było pobierać i grać – ale nie stawały się naszą własnością.

W 2019 roku wszedł Xbox Game Pass Ultimate – łączący usługi Game Pass i Xbox Live Gold a kosztujący nieco mniej niż obie kupowane osobno. Obecnie nie ma raczej sensu kupować czegoś innego.

A jeśli chcę wydać jak najmniej kasy?

Moje rady to:

  • poluj na nowe (już od 649zł w wersji all-digital czyli bez napędu Blue-Ray, który u mnie przez rok został użyty słownie raz bo wszystkie gry pobieram przez Xbox Live) lub używane Xbox One S, zabawa płynąca z grania taka sama, posiadanie wersji X niewiele tak naprawdę zmienia,
  • jeśli masz dużo miejsca przed telewizorem (najlepiej 3m wolnej podłogi) poluj na używane Xbox 360 z sensorem Kinnect i zestawem gier – na 360 nadal jest dostępnych sporo świetnych gier i usług sieciowych a gry na Kinecta są imprezowymi hitami, kompletne zestawy z grami i sensorem da się kupić poniżej 500zł,
  • poluj na używane PS4 lub PS3 – to świetne sprzęty z całą masą dobrych gier

we wszystkich przypadkach kupowania sprzętu używanego przeczytaj najpierw jakieś poradniki jakich wersji tych konsol się wystrzegać, żeby nie wtopić pieniędzy w sprzęt, który się zepsuje.

Podsumowując

Jeśli jesteś fanem wyżyłowanej grafiki i setek klatek na sekundę – nie kupuj konsoli tylko PC za 5 i więcej tysięcy. Jeśli chcesz być ciągle na czasie z najnowszymi kartami graficznymi, procesorami itd – nie kupuj konsoli. Jeśli jednak stawiasz na wygodę, jednozadaniowość i podoba Ci się pomysł growego Netflixa jakim jest obecnie Game Pass – bierz w ciemno Xboxa One.

[fbcomments]

Nie przegap nowych wpisów

Zapisz się na powiadomienia. Otrzymasz 1 mail w miesiącu.

klikając "Zapisz mnie" potwierdzasz zapoznanie się z polityką prywatności tego bloga. Po zapisaniu się możesz zmienić obserwowane kategorie.

Nie przegap nowych wpisów

Zapisz się na powiadomienia. Otrzymasz 1 mail w miesiącu.

klikając "Zapisz mnie" potwierdzasz zapoznanie się z polityką prywatności tego bloga. Po zapisaniu się możesz zmienić obserwowane kategorie.

Podobne wpisy

  • Wczoraj obejrzę Tennet. A może obejrzałem go jutro?

    Kolejna pozycja z kupki wstydu skreślona.

    Przyznam bez bicia, że po seansie nadal nie do końca wiem co tam się właściwie wydarzy(ło). Mimo to patrzyłem w ekran jak zahipnotyzowany. Chritopher Nolan nakręcił film przypominający trochę Incepcję zmieszaną z Memento i Powrotem do przyszłości, przyprawioną Mission: Impossible i kto wie czym jeszcze.

    Polecam jako widowisko, chociaż nie do końca jestem w stanie ocenić, czy to co dzieje się w tym filmie ma jakikolwiek sens. W wielu momentach miałem w głowie czerwone flagi i mój bullshit radar głośno pikał, ale i tak bawiłem się całkiem nieźle.

    Co było to było, nie ma co drążyć, jest na Netflixie więc jeśli macie to na kupce wstydu to jest dobra okazja odrobić i włączyć sobie ten film jak najszybciej. Choćby wczoraj.

  • Pięć książek, które przeczytałem w 2024 i szczególnie polecam

    Czyli kilka zdań o: Królu, Dopaminie, Korei Północnej i transhumanizmie. Miało być pięć, ale o Mężczyźnach w pułapce gniewu i samotności już wcześniej pisałem. Reszta książek jakie pochłonąłem w 2024 jest na moim profilu Goodreads.

    Król, Szczepan Twardoch

    Książkę tak naprawdę przesłuchałem w trakcie jazd i spacerów, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi to małe oszustwo. Tak jak wybaczycie autorowi, że nie można się od tego cholerstwa oderwać. O ile przebrniecie przez początek, bo książka nie jest wcale ani lekka ani przyjemna i ja za pierwszym razem się od niej odbiłem. Swój błąd zrozumiałem, kajam się i przepraszam.

    Jeśli ciekawi was jak mogło wyglądać życie polityczno-przestępcze (te kategorie zawsze się mi mylą) w międzywojennej Warszawie to warto sprawdzić tę pozycję. Audiobook jest świetnie przeczytany a jeszcze wchodzi na ekrany serial na podstawie tej książki i już ostrzę sobie na niego zęby.

    We Are Legion (We Are Bob), Dennis E. Taylor

    Książka przypominająca mi trochę Accelerando, Marsjanina albo stare dobre dzieła Lema czy Asimova i Heinleina. Jest transhumanizm, polityka, podróże międzyukładowe. Jest humor i nawiązania do popkultury – od Simpsonów, przez Douglasa Adamsa po Monty Pythona. Znajdziemy tu również klonowanie umysłu i pseudonaukowy (a może nie pseudo – trudno mi ocenić) bełkot, który bardzo lubię. Czyta się właściwie samo (w sensie szybko), podobnie jak serię o Mordbocie, którego też bardzo polecałem w 2023.

    Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej, Barbara Demick

    To już się nie czyta samo. Tu mamy drogę przez mękę – ale nie dlatego, że reportaż jest źle napisany a dlatego, że nóż się otwiera w kieszeni w częstotliwością 15 razy na rozdział. Trudno uwierzyć w opisywane tam sytuacje. Jeśli chcecie kiedyś zostać dyktatorem i poznać skuteczne metody – poradnik jak znalazł. Jeśli macie problem z czytaniem o ludzkim cierpieniu, nieludzkim traktowaniu – odpuście sobie. Poziom moich emocji przypominał mi ten z okresu czytania książki o Tonym Obedzie, którą gdzieś chyba polecałem.

    Mózg chce więcej. Dopamina. Naturalny dopalacz, Daniel Z. Lieberman

    Ta książka bywa lekko nudnawa, ale tezy jakie stawia (dodając do tego wyniki badań naukowych) są co najmniej bardzo ciekawe. W skrócie – od tego jak skutecznie twój mózg potrafi wychwytywać tytułową dopaminę kształtują się nie tylko twoje poglądy polityczne ale też kreatywność, zdolność do osiągania celów, skuteczność planowania i wiele innych nieoczywistych cech. Wiele z tych cech zdawałaby się zależeć raczej od wychowania lub wzorców otoczenia, ale okazuje się, że niekoniecznie ma to największy wpływ. To czy popierasz PiS, Konfederację czy Lewicę może być efektem jednej małej cząsteczki, która steruje znacznymi obszarami naszego życia. Warto wiedzieć jakie to obszary i zdawać sobie sprawę z tych mechanizmów.

    A co Tobie udało się przeczytać w 2024? Pochwal się w komentarzu!

    Co jeszcze czytałem w 2024?

    Poniżej lista okładek z mojego profilu na Goodreads.

  • W co się bawić pod koniec 2019?

    Czyli polecanki filmowo-serialowo-książkowe (i nie tylko)

    Od startu bloga nazbierało się już trochę wpisów, zatem małe podsumowanie na koniec roku. Jeśli choć jedna z propozycji umili Wam święta i te kilka wolnych dni – napiszcie w komentarzu.

    Ostrzeżenie – większość z tych rzeczy nie jest nowościami ale kto ma czas oglądać, grać, czytać i nadążać za tym wszystkim? Ja nie, zatem jest szansa, że Ty również nie. Mam zatem nadzieję, że nawet serial czy gra sprzed kilku(nastu) lat może dla kogoś być odkryciem :). Jeśli nie, zawsze pozostaje nieśmiertelny Kevin sam w domu.

    Jeśli moje propozycje przypadną ci do gustu i chcesz w przyszłości dostawać powiadomienia o nowych wpisach – polub ten blog na FB lub obserwuj w inny ulubiony dla siebie sposób, np. newsletter czy RSS.

    Czytaj Więcej „W co się bawić pod koniec 2019?”
  • Kilka muzycznych inspiracji na dobranoc

    Nie samą pracą człowiek żyje. Ja przykładowo dużo wolnego czasu inwestuję w poznawanie nowych dźwięków. Zdarza mi się w ten sposób trafiać na fajne teledyski (nie)znanych mi wcześniej grup i wykonawców. Poniżej moje top-ileśtam rzeczy, które ostatnio ujęły mnie dźwiękami i obrazem. Słodkich snów. Ja wracam do pracy :).

    I HATE WHEN GIRLS DIE

    Na początek klimacik Twin Peaks

    Ecca Vandal – Bleed But Never Die

    buja to mnie strasznie

    Lambrini Girls – Company Culture

    Poczuj się jak w pracy

    Morphine – Super Sex

    Po co grać na jednym saksofonie jak można grać na dwóch równocześnie i brzmieć dwa razy lepiej?! Do tego niezapomniany dwustrunowy bas Marka Sandmana i mamy zespół idealny.

    House of Protection – It’s Supposed to Hurt

    miodek w ucho

    Bob Vylan – Northern Line

    już niedługo zobaczę tego misia na koncercie w Pradze więc przypominam, że istnieje

  • Ostatni eksport video hrabiego Barry Kenta, ujęcie drugie!

    Ostatnie 2 lekcje kursu Retool już w trakcie eksportu do dalszej obróbki u mojego tajnego współpracownika (ciekawe czy zgadniecie kto nim jest?). Kurs nagrałem w rekordowym czasie a mniej więcej za miesiąc będzie do kupienia w każdej Żabce, Dino i kioskach Ruchu tuż obok Ciebie. O ile masz tam w telefonie zasięg i Internet bo tak naprawdę kupisz go tylko na strefakursów.pl.

    Pewnie wkrótce nieco więcej o Retool, ale to już bliżej premiery materiału. Trzymajcie kciuki!

    PS. mój domowy pecet – po miesiącach ciężkiej pracy w pocie CPU, po nocach z Autoeditorem, CapCutem i OBS Studio – zasłużył na upgrade, nie sądzicie?

    PS.2. Tak się cieszy człowiek o krok od zakończenia wielomiesięcznej walki z mikrofonem, myszką, klawiaturą i listą nagrań, które zdawały się nie mieć końca. Okazuje się, że KONIEC JEST BLISKI :).

    PS.3. A tak wygląda status prac na dziś. Jutro (dziś) ostatnie cięcia, kompletowanie materiałów dla kursantów, wysyłka do zleceniodawcy i… zasłużony odpoczynek!

  • Zrób sobie grę

    Gry są ze mną przez całe życie. Wiem jaka to świetna zabawa, dlatego staram się nimi zarażać innych. W podstawówce zdarzało mi się robić własne proste gry planszowe, tworzyć z kolegami swoje systemy RPG albo pisać ekonomiczne bieda-strategie na moje Atari STE (jedna z nich była o prowadzeniu… salonu komputerowego, w którym zresztą trochę pracowałem :)). Wymyślanie światów, zasad i gier to kupa zabawy.

    Kiedy moja pierwsza córa podrosła i szukałem sposobów spędzania z nią czasu pomyślałem, żeby coś dla niej stworzyć. To było bardzo proste, zajęło mi pół godziny ale radość dziecka – nieoceniona. Od tego czasu moje córki nie raz prosiły mnie „tato zrób mi jakąś grę”.

    Kilka z tych planszówek nigdy nie zostało sfotografowanych, ale przeglądając stare fotki znalazłem kilka fajnych projektów.

    To nic, że rysowanie to zwykle pół godziny a przejście góra 10 minut – uważam, że to dobry pomysł na jesienno-zimową nudę. Dziecko najpierw dopytuje co to będzie za gra a potem z wypiekami na twarzy próbuje ją przejść. Przy odrobinie kreatywności mogą one nawet pełnić rolę edukacyjną (nauka dodawania) albo wprowadzać w świat gier typu RPG czy przygodówek. Jak zobaczycie na fotkach w niektórych labiryntach są sklepy, skarby i klucze a dotarcie do wyjścia wymaga kilkukrotnego przemierzenia wszystkich zakamarków albo rozwiązania wielu prostych działań

    Może ktoś z Was robi dla dzieci gry planszowe, jakieś ręcznie robione zabawki? Podzielcie się w komentarzach.

    Więcej polecanek ode mnie: filmy, seriale, gry, muzyka, książki, planszówki

    […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *