ring fit adventure screen z gry

Ring Fit – super pomysł na prezent? Recenzja

Może zastanawiasz się co kupić swojej lepszej połowie lub dzieciom pod choinkę? Jeśli jakimś przypadkiem macie Nintendo Switch (albo macie budżet pozwalający zakupić Pstryka i Ring Fit Adventure) to nie zastanawiaj się dalej. Moja amatorska recenzja już tu jest.

Ring Fit to świetny pomysł na prezent

Ring Fit Adventure sprytnie wciąga nas i naszych bliskich w różne aktywności ruchowe. Od mini gierek, przez tryb „multitasking” aż do rozbudowanej kampanii przypominającej grę RPG. Miałem Xbox Kinect i większość gier na niego, ale to co robi Nintendo jest znacznie bardziej dopracowane i uzależniające. Ale najpierw szybkie ostrzeżenie.

WAŻNE – w Ring Fit Adventure nie zagrasz na Nintendo Switch Lite!

To ważna informacja. Jeśli macie Switch Lite albo chcecie taki model kupić to wtrzymajcie się. Wersja Lite nie posiada odłączanych Joy-Con’ów! Nie da się ich włożyć w opaskę na udo i obręcz do ćwiczeń. Kupcie więc wersję „pełną”, najlepiej z dopiskiem v2, która ma nieco odświeżone komponenty przez co między innymi dłużej działa bez ładowania.

UWAGA – Ring Fit uzależnia!

Sercem gry jest tryb przygodowy. Jest to kampania fantasy z mechanikami inspirowanymi grami RPG. Walczymy z potworami, biegamy po różnych krainach, zdobywamy skarby i umiejętności. Fabuła stanowi tylko pretekst do ciągłego nagradzania nas za kolejne postępy. Co chwila uczymy się nowego ataku, zdobywamy jakąś nową moc, poznajemy kolejny przepis na zdrowy napój wzmacniający. No i spuszczamy łomot kolejnym niemilcom z wielkim Dragauxem na czele.

Największy złol w Ring Fit Adventure – Dragaux

Ring Fit – jak to działa?

Na ekranie nasza postać biega, skacze, wykonuje różne ewolucje, wyciska szpinak do zdrowych szejków, walczy z potworami i rozmawia z napotkanymi postaciami. Za to przed ekranem to my skaczemy, wyginamy się, kucamy i tupiemy w miejscu sterując poczynaniami postaci. Kontrolery (Joy-Cony) Nintendo Switch są w tym czasie umieszczone w 2 miejscach:

Pierwszy na obręczy, którą zazwyczaj trzymamy oburącz i albo ściskamy albo rozciągamy.

Drugi w opasce zapiętej na naszym lewym udzie.

Ring Fit potrafi odczytać dokładne położenie obu kontrolerów, nacisk na obręcz, szybkość naszych ruchów i tak dalej. Jest w stanie bardzo precyzyjnie stwierdzić czy obijamy się czy ćwiczymy na 110% procent możliwości.

Grę i sprzęt można skalibrować niezależnie pod każdego z użytkowników switcha (muszą mieć założone profile na konsoli) – mogą więc grać dzieci i dorośli – każdy na swoim poziomie. Jest to ważne, bo siła, z jaką musimy uciskać czy rozciągać obręcz może być zbyt duża dla młodszych dzieci. Dopasować możemy także szybkość z jaką musimy biec oraz ogólną trudność (co przekłada się np. na długość sesji). Jeśli mamy wrażliwych sąsiadów pod nami możemy włączyć „cichy” tryb biegania. Polega on na tym, że aby w grze biec robimy półprzysiady zamiast tuptać w miejscu.

Zresztą, co ja będę tłumaczył. Wystarczy 30 sekund filmu promocyjnego, żeby zrozumieć o co chodzi:

https://www.youtube.com/watch?v=yqpN0NHdZZM

Nintendo Ring Fit – czy to działa?

Inaczej mówiąc – czy ta zabawka naprawdę sprawi, że będę się chciał więcej ruszać? Uważam, że tak. Gra potrafi wciągnąć i wywołuje syndrom „jeszcze jednej planszy”. A przy okazji wyciska z gracza sporo kalorii.

Wszystko co robisz w grze jest opakowane w naprawdę dające wycisk (o ile chcesz robić postępy) ćwiczenia. To nie tak, że coś tam poudajesz i wystarczy. Aby przejść coraz to trudniejsze etapy należy naprawdę się postarać. Kolejne plansze i wyzwania stopniowo podnoszą poprzeczkę i wprowadzają nowe mechaniki. Jest więc coraz ciekawiej i coraz trudniej.

Ring Fit – czy się nie nudzi?

Trudno powiedzieć bo grałem dopiero kilka razy. Póki co oznak znudzenia brak. Nintendo nie oszczędzało też na wdrażaniu w Ring Fit pomysłów na urozmaicenie gry. Są tu porady dotyczące zdrowego trybu życia, kilkanaście minigier, wyzwania związane z utrzymaniem tempa ćwiczeń do rytmu muzyki. Są rankingi użytkowników konsoli i naszych znajomych z sieci. Jest też tryb „multitasking”, który pozwala wykonywać uciśnięcia obręczy kiedy Nintendo jest wyłączone. Dzięki temu otrzymujemy dodatkowe nagrody w samej grze.

Sam tryb przygody jest bardzo rozbudowany i myślę, że czeka w nim na gracza wiele godzin zabawy. Ja po czterech sesjach (około półgodzinnych) jestem bardzo wczesnym etapie. Mam odkryte około 2% rzeczy, które można odblokować w grze (ubrań, przepisów na smoothie i innych gadżetów).

Gra ma wbudowany znany z gier RPG system zdobywania doświadczenia, które pozwala nam zdobywać wyższe poziomy. To przekłada się na siłę naszych ataków i skuteczność naszej obrony. W trakcie przygody zdobywamy też dostęp do coraz bardziej potężnych ataków – czyli coraz bardziej zaawansowanych i wymagających ćwiczeń.

Podczas starć z przeciwnikami musimy stosować strategie. Niektóre potwory oznaczone różnymi kolorami są podatne na konkretne rodzaje ćwiczeń. Każde ćwiczenie ma swój zasięg – albo atakujemy jednego potwora z dużą siłą albo kilka potworów (np. 5 jednocześnie) z mniejszą skutecznością. Potwory też nas atakują i musimy pilnować aby nasze zdrowie nie spadło do zera. Na szczęście możemy je uzupełniać za pomocą koktajli.

Przykładowo – wygranie walki finałowej na czwartym poziomie (czyli dość wczesnym) jest okupione niezłym główkowaniem – jakiego ataku teraz użyć, kiedy wypić smoothie itd. Za pierwszym razem nie przewidziałem tego, że mój przeciwnik wykona dwa ataki w swojej rundzie i padłem na deski po 10 minutach ostrej walki. Drugie podejście skończyłem „na styk”, jeszcze jedna runda i znowu bym przegrał. Emocje i wycisk zapewnione.

Nintendo Ring Fit – czy ćwiczenia nie są za ciężkie/lekkie?

Ring Fit pozwala dopasować tempo i długość ćwiczeń pod swoje preferencje i możliwości. Myślę, że to jedna z lepiej zaprojektowanych gier tego typu pod tym kątem. Gra co pewien czas przypomina o piciu wody, ćwiczeniu w zakresach nie sprawiających bólu i o przerwach. Po każdym treningu można zmierzyć swój puls (służy do tego wbudowana kamerka IR w jeden z Joyconów) oraz określić czy intensywność ćwiczeń była za duża, za mała czy w sam raz. Przed kolejnym treningiem gra ponownie pyta czy może nie zwiększyć/zmniejszyć poziom trudności. Nawet bieganie można skalibrować – nie każdy wszak przebiera tak żwawo nogami jak siedmioletnie dziecko.

Podsumowując Jeśli chcecie podarować swojemu partnerowi partnerce dzieciom odrobinę ruchu odrobinę zdrowia to Ring Fit Adventrure jest świetnym pomysłem i pozwala bawić się całej rodzinie

Więcej polecanek ode mnie: filmy, seriale, gry, muzyka, książki, planszówki

[…]

Nie przegap nowych wpisów

Zapisz się na powiadomienia. Otrzymasz 1 mail w miesiącu.

klikając "Zapisz mnie" potwierdzasz zapoznanie się z polityką prywatności tego bloga. Po zapisaniu się możesz zmienić obserwowane kategorie.

Nie przegap nowych wpisów

Zapisz się na powiadomienia. Otrzymasz 1 mail w miesiącu.

klikając "Zapisz mnie" potwierdzasz zapoznanie się z polityką prywatności tego bloga. Po zapisaniu się możesz zmienić obserwowane kategorie.

Podobne wpisy

  • Wczoraj obejrzę Tennet. A może obejrzałem go jutro?

    Kolejna pozycja z kupki wstydu skreślona.

    Przyznam bez bicia, że po seansie nadal nie do końca wiem co tam się właściwie wydarzy(ło). Mimo to patrzyłem w ekran jak zahipnotyzowany. Chritopher Nolan nakręcił film przypominający trochę Incepcję zmieszaną z Memento i Powrotem do przyszłości, przyprawioną Mission: Impossible i kto wie czym jeszcze.

    Polecam jako widowisko, chociaż nie do końca jestem w stanie ocenić, czy to co dzieje się w tym filmie ma jakikolwiek sens. W wielu momentach miałem w głowie czerwone flagi i mój bullshit radar głośno pikał, ale i tak bawiłem się całkiem nieźle.

    Co było to było, nie ma co drążyć, jest na Netflixie więc jeśli macie to na kupce wstydu to jest dobra okazja odrobić i włączyć sobie ten film jak najszybciej. Choćby wczoraj.

  • Pięć książek, które przeczytałem w 2024 i szczególnie polecam

    Czyli kilka zdań o: Królu, Dopaminie, Korei Północnej i transhumanizmie. Miało być pięć, ale o Mężczyźnach w pułapce gniewu i samotności już wcześniej pisałem. Reszta książek jakie pochłonąłem w 2024 jest na moim profilu Goodreads.

    Król, Szczepan Twardoch

    Książkę tak naprawdę przesłuchałem w trakcie jazd i spacerów, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi to małe oszustwo. Tak jak wybaczycie autorowi, że nie można się od tego cholerstwa oderwać. O ile przebrniecie przez początek, bo książka nie jest wcale ani lekka ani przyjemna i ja za pierwszym razem się od niej odbiłem. Swój błąd zrozumiałem, kajam się i przepraszam.

    Jeśli ciekawi was jak mogło wyglądać życie polityczno-przestępcze (te kategorie zawsze się mi mylą) w międzywojennej Warszawie to warto sprawdzić tę pozycję. Audiobook jest świetnie przeczytany a jeszcze wchodzi na ekrany serial na podstawie tej książki i już ostrzę sobie na niego zęby.

    We Are Legion (We Are Bob), Dennis E. Taylor

    Książka przypominająca mi trochę Accelerando, Marsjanina albo stare dobre dzieła Lema czy Asimova i Heinleina. Jest transhumanizm, polityka, podróże międzyukładowe. Jest humor i nawiązania do popkultury – od Simpsonów, przez Douglasa Adamsa po Monty Pythona. Znajdziemy tu również klonowanie umysłu i pseudonaukowy (a może nie pseudo – trudno mi ocenić) bełkot, który bardzo lubię. Czyta się właściwie samo (w sensie szybko), podobnie jak serię o Mordbocie, którego też bardzo polecałem w 2023.

    Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej, Barbara Demick

    To już się nie czyta samo. Tu mamy drogę przez mękę – ale nie dlatego, że reportaż jest źle napisany a dlatego, że nóż się otwiera w kieszeni w częstotliwością 15 razy na rozdział. Trudno uwierzyć w opisywane tam sytuacje. Jeśli chcecie kiedyś zostać dyktatorem i poznać skuteczne metody – poradnik jak znalazł. Jeśli macie problem z czytaniem o ludzkim cierpieniu, nieludzkim traktowaniu – odpuście sobie. Poziom moich emocji przypominał mi ten z okresu czytania książki o Tonym Obedzie, którą gdzieś chyba polecałem.

    Mózg chce więcej. Dopamina. Naturalny dopalacz, Daniel Z. Lieberman

    Ta książka bywa lekko nudnawa, ale tezy jakie stawia (dodając do tego wyniki badań naukowych) są co najmniej bardzo ciekawe. W skrócie – od tego jak skutecznie twój mózg potrafi wychwytywać tytułową dopaminę kształtują się nie tylko twoje poglądy polityczne ale też kreatywność, zdolność do osiągania celów, skuteczność planowania i wiele innych nieoczywistych cech. Wiele z tych cech zdawałaby się zależeć raczej od wychowania lub wzorców otoczenia, ale okazuje się, że niekoniecznie ma to największy wpływ. To czy popierasz PiS, Konfederację czy Lewicę może być efektem jednej małej cząsteczki, która steruje znacznymi obszarami naszego życia. Warto wiedzieć jakie to obszary i zdawać sobie sprawę z tych mechanizmów.

    A co Tobie udało się przeczytać w 2024? Pochwal się w komentarzu!

    Co jeszcze czytałem w 2024?

    Poniżej lista okładek z mojego profilu na Goodreads.

  • W co się bawić pod koniec 2019?

    Czyli polecanki filmowo-serialowo-książkowe (i nie tylko)

    Od startu bloga nazbierało się już trochę wpisów, zatem małe podsumowanie na koniec roku. Jeśli choć jedna z propozycji umili Wam święta i te kilka wolnych dni – napiszcie w komentarzu.

    Ostrzeżenie – większość z tych rzeczy nie jest nowościami ale kto ma czas oglądać, grać, czytać i nadążać za tym wszystkim? Ja nie, zatem jest szansa, że Ty również nie. Mam zatem nadzieję, że nawet serial czy gra sprzed kilku(nastu) lat może dla kogoś być odkryciem :). Jeśli nie, zawsze pozostaje nieśmiertelny Kevin sam w domu.

    Jeśli moje propozycje przypadną ci do gustu i chcesz w przyszłości dostawać powiadomienia o nowych wpisach – polub ten blog na FB lub obserwuj w inny ulubiony dla siebie sposób, np. newsletter czy RSS.

    Czytaj Więcej „W co się bawić pod koniec 2019?”
  • Kilka muzycznych inspiracji na dobranoc

    Nie samą pracą człowiek żyje. Ja przykładowo dużo wolnego czasu inwestuję w poznawanie nowych dźwięków. Zdarza mi się w ten sposób trafiać na fajne teledyski (nie)znanych mi wcześniej grup i wykonawców. Poniżej moje top-ileśtam rzeczy, które ostatnio ujęły mnie dźwiękami i obrazem. Słodkich snów. Ja wracam do pracy :).

    I HATE WHEN GIRLS DIE

    Na początek klimacik Twin Peaks

    Ecca Vandal – Bleed But Never Die

    buja to mnie strasznie

    Lambrini Girls – Company Culture

    Poczuj się jak w pracy

    Morphine – Super Sex

    Po co grać na jednym saksofonie jak można grać na dwóch równocześnie i brzmieć dwa razy lepiej?! Do tego niezapomniany dwustrunowy bas Marka Sandmana i mamy zespół idealny.

    House of Protection – It’s Supposed to Hurt

    miodek w ucho

    Bob Vylan – Northern Line

    już niedługo zobaczę tego misia na koncercie w Pradze więc przypominam, że istnieje

  • Ostatni eksport video hrabiego Barry Kenta, ujęcie drugie!

    Ostatnie 2 lekcje kursu Retool już w trakcie eksportu do dalszej obróbki u mojego tajnego współpracownika (ciekawe czy zgadniecie kto nim jest?). Kurs nagrałem w rekordowym czasie a mniej więcej za miesiąc będzie do kupienia w każdej Żabce, Dino i kioskach Ruchu tuż obok Ciebie. O ile masz tam w telefonie zasięg i Internet bo tak naprawdę kupisz go tylko na strefakursów.pl.

    Pewnie wkrótce nieco więcej o Retool, ale to już bliżej premiery materiału. Trzymajcie kciuki!

    PS. mój domowy pecet – po miesiącach ciężkiej pracy w pocie CPU, po nocach z Autoeditorem, CapCutem i OBS Studio – zasłużył na upgrade, nie sądzicie?

    PS.2. Tak się cieszy człowiek o krok od zakończenia wielomiesięcznej walki z mikrofonem, myszką, klawiaturą i listą nagrań, które zdawały się nie mieć końca. Okazuje się, że KONIEC JEST BLISKI :).

    PS.3. A tak wygląda status prac na dziś. Jutro (dziś) ostatnie cięcia, kompletowanie materiałów dla kursantów, wysyłka do zleceniodawcy i… zasłużony odpoczynek!

  • Zrób sobie grę

    Gry są ze mną przez całe życie. Wiem jaka to świetna zabawa, dlatego staram się nimi zarażać innych. W podstawówce zdarzało mi się robić własne proste gry planszowe, tworzyć z kolegami swoje systemy RPG albo pisać ekonomiczne bieda-strategie na moje Atari STE (jedna z nich była o prowadzeniu… salonu komputerowego, w którym zresztą trochę pracowałem :)). Wymyślanie światów, zasad i gier to kupa zabawy.

    Kiedy moja pierwsza córa podrosła i szukałem sposobów spędzania z nią czasu pomyślałem, żeby coś dla niej stworzyć. To było bardzo proste, zajęło mi pół godziny ale radość dziecka – nieoceniona. Od tego czasu moje córki nie raz prosiły mnie „tato zrób mi jakąś grę”.

    Kilka z tych planszówek nigdy nie zostało sfotografowanych, ale przeglądając stare fotki znalazłem kilka fajnych projektów.

    To nic, że rysowanie to zwykle pół godziny a przejście góra 10 minut – uważam, że to dobry pomysł na jesienno-zimową nudę. Dziecko najpierw dopytuje co to będzie za gra a potem z wypiekami na twarzy próbuje ją przejść. Przy odrobinie kreatywności mogą one nawet pełnić rolę edukacyjną (nauka dodawania) albo wprowadzać w świat gier typu RPG czy przygodówek. Jak zobaczycie na fotkach w niektórych labiryntach są sklepy, skarby i klucze a dotarcie do wyjścia wymaga kilkukrotnego przemierzenia wszystkich zakamarków albo rozwiązania wielu prostych działań

    Może ktoś z Was robi dla dzieci gry planszowe, jakieś ręcznie robione zabawki? Podzielcie się w komentarzach.

    Więcej polecanek ode mnie: filmy, seriale, gry, muzyka, książki, planszówki

    […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *