Xbox One z dziećmi i znajomymi

Gość w dom, pad w dłoń

Wpadli do ciebie znajomi? Nie wiesz w co zagrać z dziećmi? Twoi goście trzymają pad pierwszy raz w ręku i chcesz ich wciągnąć w świat gier? Oto moje rekomendacje – w co wspólnie grać na Xbox – oparte na własnych doświadczeniach.

Skąd pomysł? Polecanek typu „10 gier z trybem lokalnego multiplayera na Xbox” widziałem wiele. Postanowiłem zrobić swoją listę (w kilku odcinkach), żeby dopisać do tych wyliczanek swoje osobiste spostrzeżenia a może też polecić kilka gier, których nie widziałem w tego typu tekstach (a są warte ogrania).

Dodam, że większość gier tu opisywanych testowałem na ludziach. Najczęściej na córkach (12 i 6 lat) ale zdarzyło się też na znajomych, w szczególności takich, którzy trzymali pada w ręku pierwszy raz w życiu.

Nie jest wcale łatwo znaleźć gry, które są łatwe w obsłudze a jednocześnie ciekawe i wciągające. Jeśli zależy nam na wciągnięciu znajomych, partnerów czy dzieci do naszego giereczkowego świata warto ostrożnie dobrać gry „na pierwszy raz”.

Overcooked

Czyli wg mojej nomenklatury „kucharzyki”. Ta gra występuje w niemal w każdym zestawieniu (również dla innych platform) i wcale mnie to nie dziwi.

Kontrolujemy poczynania 2-4 kucharzy i próbujemy realizować na czas zamówienia składane przez klientów. Siekanie cebuli, smażenie mięsa, gaszenie przypalonych garnków, mycie talerzy i cała masa przeszkadzajek powodują, że wcale nie jest to łatwe. Gra jest kolorowa, szybka, generuje ciągłe ataki śmiechu, nie zawiera przemocy.

Moim zdaniem gra nadaje się bardziej dla osób mających pewną wprawę w opanowaniu pada. Brakuje trochę trybu treningowego dla całkiem zielonych graczy, gdzie można by bezstresowo poćwiczyć podstawowe czynności i precyzję. Dla młodszych dzieci gra może być stresująca (presja czasu, szybkie tempo). Ze starszą córką grało się nam wyśmienicie, młodsza zrezygnowała po kilku podejściach.

Unravel Two

Pierwsza część tej gry oczarowała mnie oprawą graficzną. Druga utrzymuje wysoki poziom ale dodaje tryb współpracy. Uwaga – młodsi lub niedoświadczeni gracze mogą mieć problem z opanowaniem sterowania. Ogromną zaletą jest tu możliwość przejścia każdej zagadki jedną postacią, która niesie na plecach drugą. Ratuje to sytuacje kiedy np. słabiej operujący padem nie potrafią gdzieś wskoczyć czy wykonać serii ewolucji. Zdarzyło się że Emilka i Zosia grały razem ponad godzinę, gdzie starsza siostra raz na jakiś czas pomagała młodszej. Godzinę! Osobom posiadającym dzieci nie muszę tłumaczyć co to oznacza :).

Riverbond

To nasze odkrycie ostatnich tygodni. Pikselowo-trójwymiarowa (ale rewelacyjna) grafika, przezabawne postaci (np. Pan Pączek, Arbuz, Robot), niepoważny oręż (w ilu grach można walnąć przeciwnika książką po głowie?) – wszystko to w bajecznie kolorowej oprawie, która dodatkowo występuje w wielu odmianach (zima, pustynia, woda, las itd.). Prawie wszystko da się tu zniszczyć, rozbić, podnieść a potem rzucić w przeciwnika. Na drodze spotkamy wściekłe kury, kraby, żaby, you name it.

Fun fact – specjalnie do tej gry zamówiłem czwartego pada, żeby nie musieć czekać na swoją kolej :).

Co więcej nawet najmłodsi lub nieobeznani z obsługą pada po kilku minutach będą siekać, rzucać i strzelać z zawziętością godną rasowego gracza. Mnogość przeciwników, znajdziek i zadań oraz względna łatwość rozgrywki powodują, że jest to świetna propozycja dla wciągnięcia w gry początkujące osoby. Co nie znaczy, że stary wyjadacz, taki jak ja, będzie się przy tej grze nudził.

NIDHOGG

Od razu zaznaczę – to nie jest gra dla każdego. Nadwrażliwi na przemoc zrażą się po 30 sekundach rozgrywki polegającej na brutalnej walce. Gracze mordują się w tempie kilkudziesięciu zgonów na minutę. Jeśli jednak nie przeszkadza wam i waszym gościom hektolitr posoki na godzinę – jest to bezbłędny podgrzewacz atmosfery na każdej imprezie. Co prawda jednocześnie może grać tylko tylko 2 osoby, ale to co dzieje się na ekranie zapewnia rozrywkę również „biernym” widzom, którzy czekając na swoją kolej mogą komentować co lepsze akcje.

Zasady są proste: dwoje śmiałków staje przeciwko sobie i w ruch idą miecze, rapiery, łuki, noże i gołe pięści. Można skakać, turlać się, pełzać, rzucać bronią, wszystko dzieje się błyskawicznie a zginąć można na wiele efektownych sposobów.

Gra jest prosta w opanowaniu ale wymaga małpiej zręczności i błyskawicznych reakcji. Taktyka wciskania wszystkiego co popadnie też przynosi (do pewnego stopnia) rezultaty więc nawet niedoświadczeni gracze będą bawić się świetnie.

Zombie Vikings

Jeśli pamiętasz hity takie jak Golden Axe, Double Dragon czy Cadilacs and Dinosaurs to poczujesz sie jak w domu. Jeśli nie pamiętasz to i tak gwarantuję, że zabawa będzie przednia.

Radosna nawalanka w anturażu nordyckich zombie, z kompletnie absurdalnymi postaciami i dialogami potrafi wciągnąć na dobrą chwilę. Fakt, że po pół godzinie zaczyna się trochę nudzić, ale przy następnej okazji i tak ją znowu włączycie, bo gdzie jak nie tu możesz rzucić we wroga postacią drugiego gracza, która trzyma postać trzeciego gracza i też może nią rzucić (np. w dźwignię, która otworzy zwodzony most.

Gdzie jak nie tu po utracie całego zdrowia będziesz mógł latać urwaną głową swojego bohatera i kąsać wrogów? Gdzie jak nie tu po skończonej planszy gra przydzieli ci artefakt w postaci zardzewiałego i złamanego miecza, który obniża twoje statystyki i jeszcze każe ci za to płacić?

Xbox 360 i Kinect

To zdecydowanie temat na osobny wpis. Zaznaczę tu jednak, że nie ma chyba lepszego momentu niż teraz aby niedrogo nabyć zestaw konsola+Kinect+gry, za pomocą którego zapewnimy sobie wiele śmiechu na imprezach i/lub ruchu solo. Ja za swój komplet zapłaciłem niecałe 500zł.

Nie ma jednak róży bez kolców – do gry w dwie osoby potrzeba naprawdę sporego salonu – 3×3 metry wolnej przestrzeni przed telewizorem to takie minimum. Grając samemu wystarczy nieco mniej ale nadal – jeśli nie masz możliwości skakania w odległości 2m od sensora to odpuść sobie (albo kup Nintendo Wii lub zestaw z PS Move).

Gnioty, których nie polecam

Być może również zasługują na osobny wpis, ale chociaż skrótowo wspomnę o grach, które kupiłem w nadziei, że fajnie będzie się w nie grało w 2+ osób a okazały się słabe, bardzo słabe lub wręcz tragicznie słabe. Lecimy z antypolecankami:

Aerea – słaba acz nie tragiczna gra, w której ciekawy pomysł na historię, magiczny świat i postaci walczące za pomocą instrumentów (np. harfa, gitara) został popsuty przez mało satysfakcjonującą walkę, słabo pracującą kamerę i ogólne poczucie grania w produkcję klasy C.

Super Pixel Racers – co by tu napisać. Nie. Po prostu. Mój Bobrze, nie! Tragiczne i smutne.

Grand Prix Rock N Racing – O. Mój. Borze (od Boru). Nie.

Mógłbym podać tu jeszcze kilka gier, które kupiłem i nie spełniły moich oczekiwań, ale za mało w nie grałem, żeby już teraz przesądzać o ich słabości.

Chcecie więcej?

Jeśli pod tym wpisem znajdę choć jeden komentarz albo chociaż lajk to postaram się wkrótce dopisać kolejną część polecanek. Część, w której polecę gorąco tytuły takie jak Minecraft, Worms, Human Fall Flat, Castles, Super Bomberman R, Big Crown Showdown, Rayman Legends, Guilt Battle Arena, Goat Simulator, Marooners czy też Rocket League.

A być może zupełnie inne.

[fbcomments]

Nie przegap nowych wpisów

Zapisz się na powiadomienia. Otrzymasz 1 mail w miesiącu.

klikając "Zapisz mnie" potwierdzasz zapoznanie się z polityką prywatności tego bloga. Po zapisaniu się możesz zmienić obserwowane kategorie.

Nie przegap nowych wpisów

Zapisz się na powiadomienia. Otrzymasz 1 mail w miesiącu.

klikając "Zapisz mnie" potwierdzasz zapoznanie się z polityką prywatności tego bloga. Po zapisaniu się możesz zmienić obserwowane kategorie.

Podobne wpisy

  • Wczoraj obejrzę Tennet. A może obejrzałem go jutro?

    Kolejna pozycja z kupki wstydu skreślona.

    Przyznam bez bicia, że po seansie nadal nie do końca wiem co tam się właściwie wydarzy(ło). Mimo to patrzyłem w ekran jak zahipnotyzowany. Chritopher Nolan nakręcił film przypominający trochę Incepcję zmieszaną z Memento i Powrotem do przyszłości, przyprawioną Mission: Impossible i kto wie czym jeszcze.

    Polecam jako widowisko, chociaż nie do końca jestem w stanie ocenić, czy to co dzieje się w tym filmie ma jakikolwiek sens. W wielu momentach miałem w głowie czerwone flagi i mój bullshit radar głośno pikał, ale i tak bawiłem się całkiem nieźle.

    Co było to było, nie ma co drążyć, jest na Netflixie więc jeśli macie to na kupce wstydu to jest dobra okazja odrobić i włączyć sobie ten film jak najszybciej. Choćby wczoraj.

  • Pięć książek, które przeczytałem w 2024 i szczególnie polecam

    Czyli kilka zdań o: Królu, Dopaminie, Korei Północnej i transhumanizmie. Miało być pięć, ale o Mężczyźnach w pułapce gniewu i samotności już wcześniej pisałem. Reszta książek jakie pochłonąłem w 2024 jest na moim profilu Goodreads.

    Król, Szczepan Twardoch

    Książkę tak naprawdę przesłuchałem w trakcie jazd i spacerów, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi to małe oszustwo. Tak jak wybaczycie autorowi, że nie można się od tego cholerstwa oderwać. O ile przebrniecie przez początek, bo książka nie jest wcale ani lekka ani przyjemna i ja za pierwszym razem się od niej odbiłem. Swój błąd zrozumiałem, kajam się i przepraszam.

    Jeśli ciekawi was jak mogło wyglądać życie polityczno-przestępcze (te kategorie zawsze się mi mylą) w międzywojennej Warszawie to warto sprawdzić tę pozycję. Audiobook jest świetnie przeczytany a jeszcze wchodzi na ekrany serial na podstawie tej książki i już ostrzę sobie na niego zęby.

    We Are Legion (We Are Bob), Dennis E. Taylor

    Książka przypominająca mi trochę Accelerando, Marsjanina albo stare dobre dzieła Lema czy Asimova i Heinleina. Jest transhumanizm, polityka, podróże międzyukładowe. Jest humor i nawiązania do popkultury – od Simpsonów, przez Douglasa Adamsa po Monty Pythona. Znajdziemy tu również klonowanie umysłu i pseudonaukowy (a może nie pseudo – trudno mi ocenić) bełkot, który bardzo lubię. Czyta się właściwie samo (w sensie szybko), podobnie jak serię o Mordbocie, którego też bardzo polecałem w 2023.

    Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej, Barbara Demick

    To już się nie czyta samo. Tu mamy drogę przez mękę – ale nie dlatego, że reportaż jest źle napisany a dlatego, że nóż się otwiera w kieszeni w częstotliwością 15 razy na rozdział. Trudno uwierzyć w opisywane tam sytuacje. Jeśli chcecie kiedyś zostać dyktatorem i poznać skuteczne metody – poradnik jak znalazł. Jeśli macie problem z czytaniem o ludzkim cierpieniu, nieludzkim traktowaniu – odpuście sobie. Poziom moich emocji przypominał mi ten z okresu czytania książki o Tonym Obedzie, którą gdzieś chyba polecałem.

    Mózg chce więcej. Dopamina. Naturalny dopalacz, Daniel Z. Lieberman

    Ta książka bywa lekko nudnawa, ale tezy jakie stawia (dodając do tego wyniki badań naukowych) są co najmniej bardzo ciekawe. W skrócie – od tego jak skutecznie twój mózg potrafi wychwytywać tytułową dopaminę kształtują się nie tylko twoje poglądy polityczne ale też kreatywność, zdolność do osiągania celów, skuteczność planowania i wiele innych nieoczywistych cech. Wiele z tych cech zdawałaby się zależeć raczej od wychowania lub wzorców otoczenia, ale okazuje się, że niekoniecznie ma to największy wpływ. To czy popierasz PiS, Konfederację czy Lewicę może być efektem jednej małej cząsteczki, która steruje znacznymi obszarami naszego życia. Warto wiedzieć jakie to obszary i zdawać sobie sprawę z tych mechanizmów.

    A co Tobie udało się przeczytać w 2024? Pochwal się w komentarzu!

    Co jeszcze czytałem w 2024?

    Poniżej lista okładek z mojego profilu na Goodreads.

  • W co się bawić pod koniec 2019?

    Czyli polecanki filmowo-serialowo-książkowe (i nie tylko)

    Od startu bloga nazbierało się już trochę wpisów, zatem małe podsumowanie na koniec roku. Jeśli choć jedna z propozycji umili Wam święta i te kilka wolnych dni – napiszcie w komentarzu.

    Ostrzeżenie – większość z tych rzeczy nie jest nowościami ale kto ma czas oglądać, grać, czytać i nadążać za tym wszystkim? Ja nie, zatem jest szansa, że Ty również nie. Mam zatem nadzieję, że nawet serial czy gra sprzed kilku(nastu) lat może dla kogoś być odkryciem :). Jeśli nie, zawsze pozostaje nieśmiertelny Kevin sam w domu.

    Jeśli moje propozycje przypadną ci do gustu i chcesz w przyszłości dostawać powiadomienia o nowych wpisach – polub ten blog na FB lub obserwuj w inny ulubiony dla siebie sposób, np. newsletter czy RSS.

    Czytaj Więcej „W co się bawić pod koniec 2019?”
  • Kilka muzycznych inspiracji na dobranoc

    Nie samą pracą człowiek żyje. Ja przykładowo dużo wolnego czasu inwestuję w poznawanie nowych dźwięków. Zdarza mi się w ten sposób trafiać na fajne teledyski (nie)znanych mi wcześniej grup i wykonawców. Poniżej moje top-ileśtam rzeczy, które ostatnio ujęły mnie dźwiękami i obrazem. Słodkich snów. Ja wracam do pracy :).

    I HATE WHEN GIRLS DIE

    Na początek klimacik Twin Peaks

    Ecca Vandal – Bleed But Never Die

    buja to mnie strasznie

    Lambrini Girls – Company Culture

    Poczuj się jak w pracy

    Morphine – Super Sex

    Po co grać na jednym saksofonie jak można grać na dwóch równocześnie i brzmieć dwa razy lepiej?! Do tego niezapomniany dwustrunowy bas Marka Sandmana i mamy zespół idealny.

    House of Protection – It’s Supposed to Hurt

    miodek w ucho

    Bob Vylan – Northern Line

    już niedługo zobaczę tego misia na koncercie w Pradze więc przypominam, że istnieje

  • Ostatni eksport video hrabiego Barry Kenta, ujęcie drugie!

    Ostatnie 2 lekcje kursu Retool już w trakcie eksportu do dalszej obróbki u mojego tajnego współpracownika (ciekawe czy zgadniecie kto nim jest?). Kurs nagrałem w rekordowym czasie a mniej więcej za miesiąc będzie do kupienia w każdej Żabce, Dino i kioskach Ruchu tuż obok Ciebie. O ile masz tam w telefonie zasięg i Internet bo tak naprawdę kupisz go tylko na strefakursów.pl.

    Pewnie wkrótce nieco więcej o Retool, ale to już bliżej premiery materiału. Trzymajcie kciuki!

    PS. mój domowy pecet – po miesiącach ciężkiej pracy w pocie CPU, po nocach z Autoeditorem, CapCutem i OBS Studio – zasłużył na upgrade, nie sądzicie?

    PS.2. Tak się cieszy człowiek o krok od zakończenia wielomiesięcznej walki z mikrofonem, myszką, klawiaturą i listą nagrań, które zdawały się nie mieć końca. Okazuje się, że KONIEC JEST BLISKI :).

    PS.3. A tak wygląda status prac na dziś. Jutro (dziś) ostatnie cięcia, kompletowanie materiałów dla kursantów, wysyłka do zleceniodawcy i… zasłużony odpoczynek!

  • Zrób sobie grę

    Gry są ze mną przez całe życie. Wiem jaka to świetna zabawa, dlatego staram się nimi zarażać innych. W podstawówce zdarzało mi się robić własne proste gry planszowe, tworzyć z kolegami swoje systemy RPG albo pisać ekonomiczne bieda-strategie na moje Atari STE (jedna z nich była o prowadzeniu… salonu komputerowego, w którym zresztą trochę pracowałem :)). Wymyślanie światów, zasad i gier to kupa zabawy.

    Kiedy moja pierwsza córa podrosła i szukałem sposobów spędzania z nią czasu pomyślałem, żeby coś dla niej stworzyć. To było bardzo proste, zajęło mi pół godziny ale radość dziecka – nieoceniona. Od tego czasu moje córki nie raz prosiły mnie „tato zrób mi jakąś grę”.

    Kilka z tych planszówek nigdy nie zostało sfotografowanych, ale przeglądając stare fotki znalazłem kilka fajnych projektów.

    To nic, że rysowanie to zwykle pół godziny a przejście góra 10 minut – uważam, że to dobry pomysł na jesienno-zimową nudę. Dziecko najpierw dopytuje co to będzie za gra a potem z wypiekami na twarzy próbuje ją przejść. Przy odrobinie kreatywności mogą one nawet pełnić rolę edukacyjną (nauka dodawania) albo wprowadzać w świat gier typu RPG czy przygodówek. Jak zobaczycie na fotkach w niektórych labiryntach są sklepy, skarby i klucze a dotarcie do wyjścia wymaga kilkukrotnego przemierzenia wszystkich zakamarków albo rozwiązania wielu prostych działań

    Może ktoś z Was robi dla dzieci gry planszowe, jakieś ręcznie robione zabawki? Podzielcie się w komentarzach.

    Więcej polecanek ode mnie: filmy, seriale, gry, muzyka, książki, planszówki

    […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *