Dlaczego unikasz polityki, nie głosujesz, nie oglądasz wiadomości, nie słuchasz radia, nie czytasz gazet? Dlaczego nie interesują Cię losy Twojego Kraju?!

Jeśli kiedyś ktoś zada mi takie pytanie (a czasem w różnych dyskusjach zdarza się) odeślę go do tego wpisu.

Po pierwsze to nie jest mój kraj

Nie ja wymyśliłem te granice, obowiązujące konwenanse, tradycje, zasady, nie zgadzałem się na nie, nie podpisuję się pod nimi. Mam głęboko w poważaniu zastany ład, który zupełnie nie pasuje do tego co w genach i wychowaniu przekazała mi moja babcia, która nie uznawała narzekania, kłamstwa i złodziejstwa. Zamiast tego nauczyła mnie zawsze najpierw myśleć o innych a na końcu o sobie.

Nie czuję się komfortowo w otoczeniu takich Prawdziwych Polaków – zaciekle dyskutujących o polityce albo, co gorsza, ją uprawiających. Wkurwionych, zacietrzewionych, wiecznie oszukiwanych i oszukujących, kradnących i okradanych. Nie mam żadnego sentymentu do obecnego ustroju, klasy politycznej czy poziomu dyskursu publicznego. Nie rozumiem zachowań 90% ludzi których znam z telewizji, radio i kręgu dalszych (a czasem też bliższych) znajomych.

Po drugie unikam ludzi wiedzących lepiej co dla mnie dobre

Jeśli ktoś nachalnie próbuje mnie wciągnąć w dyskusję o polityce (albo religii – bo w pewnym sensie to według mnie jest to samo opium dla mas) i dopytuje się:

  • dlaczego nie wierzę w…
  • dlaczego nie mam opinii o…
  • co myślę o…

…to zapala mi się czerwona lampka. Oto stoi przede mną człowiek, który uważa, iż koniecznie trzeba innych ocenić a potem naprostować, nagiąć, i pokazać kierunek. Jedyny słuszny. Prawdopodobnie wie lepiej ode mnie czego mi trzeba i nie zawaha się tego mi wmówić.

Generalnie ufam ludziom i wierzę w ich dobre intencje. Jest sporo mądrych, uczciwych, bezinteresownych i uczynnych – Polaków, europejczyków, białych. Tak samo jak czarnych, rudych, żółtych, biednych, chorych i bogatych. Nie dzielę ludzi względem rasy czy kraju pochodzenia ale charakteru właśnie.

Wyczuwając „agresywnego politycznie/religijnie/społecznie” człowieka od zaczynam uważać i nie wychylam się za bardzo bojąc się, że jestem dla niego zbyt inny – za mało agresywny, mniej wkurwiony, pewny swoich jedynie słusznych racji. Uciekam przed takimi ludźmi jak najdalej.

Po trzecie nie jestem sam

Mam wrażenie, że jest trochę podobnie myślących ludzi. Instynktownie trzymamy się razem, bywając na podobnych koncertach, miejscach, wybierając podobne knajpy, siedząc na tych samych seansach w kinie, czytając te same książki. Czasem nie znam ich imion ale komunikuję się z nimi – przez wymianę uśmiechów, przytrzymanie drzwi, przepuszczenie w kolejce, drobne codzienne uprzejmości czy kilka ciepłych słów raz na jakiś czas.

Na imprezach gadamy o książkach, filmach, grach, pogodzie i rzemieślniczych piwach a jeśli ktoś zacznie pierdolić (zbyt nachalnie) o polityce szybko zostaje sam na sam z flaszką.

Wiemy o sobie, wyczuwamy pokrewieństwo przekonań i charakterów ale zwykle nie nawiązujemy bliższych kontaktów żeby się nie sparzyć, nie wyjść ze strefy bezpieczeństwa, nie zdradzić swojej jakże odmiennej (apolitycznej i pro-humanistycznej, o ile istnieje takie słowo) orientacji.

Po czwarte politycy są niebezpieczni

Ludzie „wiedzący lepiej” są może upierdliwi ale zazwyczaj niegroźni. Ludzie wiedzący lepiej i mający władzę to klasyczny przypadek małpy z brzytwą. Może być śmiesznie ale też i strasznie.

Ludzie u władzy to elita wśród ludzi mających określone cechy do uprawiania polityki. Ten zestaw cech „politycznych” to między innymi obłuda, brak refleksji, krótkowzroczność, egoizm, brak skrupułów, psychopatyczne oddanie jedynej słusznej sprawie i wiele innych, które mi przeszkadzają. Cechy te ma dużo ludzi ale tylko nieliczni, sama śmietanka, jest w stanie je wyostrzyć na tyle aby osiągnąć sukces.

Co gorsze – oni nie tylko o tym gadają. Oni mają realny wpływ na to jakie za rok zapłacisz podatki, za co aresztuje cię policja i komu będziesz składał zeznania. Są przez to poczwórnie groźni.

Oczywiście sporo ludzi u władzy było kiedyś normalnymi młodymi ludźmi chcącymi coś zmienić. Ruszali do boju mając czyste serca i ideały w głowie. Po czym okazało się, że miejsce przy sterze, gdzie można cokolwiek zmienić, jest okupione szeregiem ofiar. Ofiar z czystego sumienia, kręgosłupa moralnego, własnej twarzy, dupy, gardła i wątroby.

Machina partyjna sformatowała ich do zera. Nauczyła chodzić na skróty, omijać ciężkie odcinki, korzystać z czyichś pleców, sypać piasek w oczy przeciwnikom. Część podjęła tę grę, część odpadła. Najbardziej bezwzględni i pozbawieni skrupułów oportuniści są teraz wysoko postawionymi figurami.

Po piąte  nie wierzę w powolną ewolucję

Dlaczego od tylu pokoleń wszyscy wiedzą, że jest źle ale nic się nie zmienia?

Politycy, biznesmeni, urzędnicy – choćby chcieli coś zmienić to nikt nie jest w stanie nic zrobić. Ramy w jakich są zamknięci to machina, system, rusztowanie i wiekowa tradycja używania go do własnych interesów. To labirynt dla szczurów – stworzony wiele pokoleń temu, coraz bardziej rozbudowywany, przerabiany, dopasowywany do nowych sytuacji. Służący do coraz doskonalszej realizacji interesów małej grupy ludzi, którzy wykorzystują słabszych od siebie.

To jak fala w wojsku, jak tradycja, której nikt nie jest gotów się sprzeciwić. Ci co próbują szybko kończą w rezerwatach dla obłąkanych, na śmietniku historii. Nikt przecież nie będzie podcinał gałęzi na której siedzi, gryzł ręki, która go karmi.

Cała ten polityczny teatr przypomina mi opium dla mas, inną formę religii, którą wyznają ludzie na całym świecie. Politycy grają na scenie wielkich adwersarzy a po przedstawieniu idą na wódeczkę. Społeczeństwo żywo dyskutuje o tym co dzieje się na scenie. Oczywiście każdy podejrzewa, że za kulisami jest jakiś układ, ale przecież bezpieczniej jest wierzyć, że kiedy „moja opcja” w końcu wygra, wszystko będzie dobrze. Otóż nie będzie dobrze, bo każda opcja musi wpasować się w istniejącą sieć układów i po drodze na szczyt dać dupy tak wiele razy, że staje się kolejną pacynką tej samej „ręki trzymającej władzę”.

Jakie zatem mam przekonania polityczne, spytacie? Tak naprawdę mam jeden postulat…

Format c:\ światowego ładu

Wierzę, że jedyna opcja gwarantująca sukces to zbudować cały system od podstaw.

Po co korzystać z wzorców wymyślonych w czasach kiedy nie było błyskawicznej komunikacji, smartfonów, internetu, RFID, skype, kamer, czujników, sztucznej inteligencji, big data i podobnych osiągnięć?

Przecież obecny „system operacyjny” na jakim działają urzędy, oświata, sądy, policja, prokuratura, sejm i senat, rząd i inne takie – to jest jakiś archaizm i koszmar. Nie wspominając o tym, że podział dóbr w społeczeństwie jest zupełnie nieadekwatny do tego kto ile pracy wkłada w ich wytworzenie.

Wywalmy to wszystko do śmieci i zastanówmy się jak poukładać to od zera, totalnie po nowemu. Bazując na całej naszej wiedzy, mądrości, doświadczeniach, nauce, matematyce, empatii, historii. Pisząc nowe reguły gry, tworząc nowe role, urzędy, postaci. Dbając o przejrzystość i brak możliwości nadużycia.

Mówię o systemie dla całego świata, nie dla poszczególnych krajów. Żyjemy w globalnej wiosce i obecne podziały, granice, mają coraz mniej sensu. Obecne prawa są niekompatybilne ze światem online i tylko utrudniają nam funkcjonowanie. Ludzie o podobnym charakterze żyją na każdej szerokości i długości geograficznej, czemu miałbym się przejmować ich pozycją GPS załatwiając z nimi jakieś sprawy?

Po co nam utrzymywanie kilkuset państw gdzie w każdym jest zestaw podobnych sobie urzędów, instytucji, formacji, struktur władzy?

Zróbmy to w ramach projektu prowadzonego przez fascynatów podobnych do zwolenników wolnego oprogramowania, jak kolejną dystrybucję Linuxa. Wesprzyjmy się sztuczną inteligencją, big data, rozproszonym przetwarzaniem danych w chmurze i całą gamą równie mądrze brzmiących słówek. Odpalmy projekt na GitHub, niech każdy na świecie ma możliwość zaproponowania swojego wkładu.

Zbudujmy symulator świata. Taką trochę Cywilizację ale opartą o prawdziwe dane, z modelami ekonomicznymi, pogodowymi i socjologicznymi, z całym tym szajsem, który po skompilowaniu pokaże nam co się wydarzy jeśli wprowadzimy zmiany do obecnego układu. Zacznijmy od wzoru na zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb ludzkich, jak jedzenie, picie i ciepło, energia. Potem policzmy co kto kiedy i ile musiałby robić, żeby każdy na tym świecie miał luksusy typu opieka zdrowotna, pomoc na starość, bezpieczeństwo.

Potem pójdźmy dalej i dodajmy do mieszanki brak nierówności społecznych, wykluczenia cyfrowego, prawa promującego pazerne koncerny, szarej strefy goszczącej skorumpowanych urzędników i lobbystów. Brak zgody na niewolnictwo, wykorzystywanie kogoś, przepaść w dochodach, słabą opiekę zdrowotną i niezdrowe jedzenie.

Następnie skonstruujmy model sprawowania władzy, który zapewni faktyczną kontrolę nad tym co robimy na tej planecie – i to kontrolę osób mających kompetencje aby podejmować (i brać odpowiedzialność za) ważne decyzje a nie ludzi z bardziej wypchanym portfelem.

Zbudujmy procedury szybkiego wycofywania się z błędnych działań, które pozwolą reagować błyskawicznie na dane płynące z systemów monitorujących pracę całego świata. Itak dalej i tym podobne.

PS. Pewnie kiedy wszystko byłoby w miarę gotowe do wdrożenia w życie kolejnym krokiem byłoby wynajęcie armii ochroniarzy dla uczestników tego projektu :).

Rozumiecie co mam na myśli? Jedyna opcja to rozpieprzyć to wszystko w drobny mak i zbudować na nowo

Obecny świat jest zbudowany na zasadach, które przez tysiące lat utrwaliły pewne mechanizmy wyzysku, utrzymywania status quo, maskaradę gdzie większość pracuje na mniejszość.

Wyrzućmy cały ten stary porządek do kosza i wymyślmy go od nowa. Zamknijmy do rezerwatów stare elity, dajmy im wyginąć w spokoju i jako takim dobrobycie. Urządźmy się tak jak podpowiada rozsądek, ludzka empatia, szacunek do innych.

Nie musimy zgadzać się na głód, choroby, biedę, wykluczenie. Tylko dlatego że ktoś się urodził w złym miejscu globu ma być traktowany gorzej?

Wyjdźmy od założenia, że każdy ma takie same prawa i obowiązki, policzmy co to dokładnie oznacza i dopilnujmy żeby nikt się nie wykręcał. Wszczepmy wszystkim czujniki ruchu, pulsu, sondy analizujące skład krwi, moczu i spermy. Niech każdy będzie monitorowany i karany za opierdalanie się a nagradzany za ludzkie odruchy. Niech będą acziwmenty za pomoc drugiemu człowiekowi, levelujmy za podzielenie się posiłkiem czy schronieniem a nie za kolejny milion na koncie.

Niech system będzie przejrzysty do bólu i niech pokazuje Ci na smartfonie ile godzin musisz przepracować, żeby w danym miesiącu wyrobić normę – taką samą jak każdy na świecie.

Brzmi to jak państwo totalitarne, utopia, sen szaleńca cyberkomunizm? Ale zastanówmy się –  czy obecny stan świata nie jest jeszcze bardziej popierdolony?

[fbcomments]

Podobało się?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Subskrybuj powiadomienia o nowych wpisach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *