Poniższy wpis dedykuję tym wszystkim dysydentom, decydentom i dysponentom gotówki, których spotkałem na swojej drodze (i to nie tylko służbowej) :).

„Wykonawca” do „Klienta”

Przedsiębiorco!

Albo „Kierowniku komórki organizacyjnej!”. Jak również: „Dyrektorze departamentu, naczelniku urzędu, decydencie, wpływaczu!” – niestety nie znam polskiego odpowiednika słowa „influencer”.

Czy kupując auto „służbowe” albo „robocze”:

  • wybierasz jedną z typowych marek i segmentów (sedan, kombi, bus)
  • wynajmujesz sztab projektantów, mechaników i informatyków aby zaprojektowali dla ciebie samochód dopasowany do Twojego profilu działania?

Jeśli wybrałeś opcję drugą to dlaczego? Zgaduję, że nie ma na rynku pojazdu, który spełnia Twoje oczekiwania a jednocześnie inwestycja ta powinna dać ci taką niesamowitą przewagę konkurencyjną, że warto zaryzykować?

Mam tylko nadzieję, że wybierając drugą opcję zdajesz sobie sprawę, że koszty będą (w porównaniu do pierwszej) „nieco wyższe”? Projekt, testy, dopuszczenie do ruchu, jakieś certyfikaty i papiery – to będzie bolało, prawda?

Widzę, że świetnie się rozumiemy i zgadzamy jeśli chodzi o samochody.

W takim razie, do cholery, dlaczego nie rozumiesz, że z systemem informatycznym będzie identycznie?

Dlaczego musisz mieć system inny niż wszyscy?

Z innym silnikiem, własną koncepcją kierowania, samodzielnie zaprojektowaną deską rozdzielczą? Dający się prowadzić tylko po szkoleniu wewnętrznym? Napędzany paliwem, jakiego nikt inny nie używa, tankowany na stacjach, które jeszcze nie są wybudowane i posiadający śrubki w nietypowych rozmiarach, żeby nikt, poza wąską grupką wynajętych specjalistów, ci go przypadkiem nie rozkręcił? Jeżdżący tylko po torze jaki sam wybudowałeś?

Naprawdę wolisz wymyślać koło od nowa i zbudować całkiem dedykowane narzędzie wokół organizacji, zamiast dopasować lekko organizację do gotowych i dostępnych na rynku narzędzi? Naprawdę da ci to jakiś niesamowity zysk i wyprzedzisz dzięki temu swoich konkurentów?

To przynajmniej się nie dziw ile takie podejście kosztuje!

„Klient” do „Wykonawcy” 

To będzie taki prosty systemik

Co prawda koniec końców nie wiem jeszcze do czego konkretnie będę go używał. Mam jakąś mglistą wizję ale jestem w stanie zdefiniować jaki problem rozwiązujemy ani jak zmierzymy skuteczność tego rozwiązania czy też zwrot z inwestycji. Po prostu czuję, że potrzebuję tego systemu, że czegoś mi brakuje w tej mojej organizacji.

Jakie będą potrzebne raporty? Takie pytanie na początku prac Pan zadaje, dziwne… Zostawimy to sobie na etap  po wdrożeniu, jak już ludzie będą do niego wprowadzać dane. Bo najważniejsze jest zrobić te kilka podstawowych formularzy oraz opracować wyświetlanie prostych tabelek, w których będzie podgląd tego co też ci moi pracownicy wprowadzili przez te proste formularze. Potem się zobaczy, jakieś raporty, wyszukiwanie, no generalnie prosty system. Oczywiście potem go zintegrujemy z tym i tamtym, będziemy wystawiać faktury, zamawiać półprodukty, będzie basen i sauna może kiedyś. Ale na razie to ma być prosta baza danych.

No i będzie taniej, prawda?

Aha, i niech on jeszcze, ten „nasz” system, nie kosztuje więcej niż typowy ERP, MRP, CRM czy co my tam właściwie piszemy! Nie po to robimy własny system, żeby był droższy od odpowiednika dostępnego na rynku! To samo tyczy się serwisowania i rozwoju – ma być po naszemu i taniej, koniec kropka!

Ode mnie do Was drodzy czytelnicy

Oczywiście porównanie do samochodu jest celowo spłycone i oczywiście dużo częściej jest sens budować jakiś system od zera niż projektować od nowa samochód.

Trochę trafniejsze wydaje się porównanie do budowy nowej instalacji w fabryce – ona musi płynnie wpiąć w istniejące – często również „autorskie” – rozwiązania i pewnie nie jest tak łatwo znaleźć „gotowca”, który spełni nasze wymagania a jednocześnie nie zaburzy naszego –  wypracowanego przez lata – środowiska i kultury pracy.

Wiem też, że informatyka jest o wiele młodszą dziedziną niż projektowanie aut więc siłą rzeczy pewne standardy jeszcze się nie wykształciły. Samo środowisko, w jakim odbywa się jazda samochodem zawiera też mniej niewiadomych, nie zmienia się ono gwałtownie co kilka dni – zatem i samochody od wielu lat budowane są w podobny sposób – czego nie da się powiedzieć o środowisku w jakim pracują systemy informatyczne.

Do tego każda organizacja jest trochę inna, pomysłów na dowolny proces może być tysiąc a wariantów każdego kroku w przepływie pracy można wymyślić dziesiątki.

Wszystko to rozumiem. Nie pojmuję jednak kilku rzeczy:

  • dlaczego tak mało jest przypadków, gdzie ktoś porządnie przemyślał jakie konsekwencje niesie za sobą tworzenia własnymi siłami programistycznymi czegoś typowego. Czegoś, co można kupić w sklepie i narzucić pracownikom dostosowanie się do gotowego produktu zamiast tworzyć od podstaw,
  • dlaczego „Klienci” są niezmiennie zdziwieni ceną takich usług jak zaprojektowanie, przetestowanie a w szczególności rozwój autorskiego systemu? („Przecież to prosta zmiana na formularzu, dlaczego chcecie to wycenić na tydzień pracy programisty?!”),
  • dlaczego tak często systemy pisze się „bo komuś się wydaje, że taki system się przyda” a nie dlatego że „zdefiniowaliśmy problem i opracowaliśmy koncepcję jego rozwiązania z jasno zdefiniowanym celem i mierzalnymi kryteriami sukcesu”

Mam swoje podejrzenia ale to już temat na inny wpis.

[fbcomments]

Podobało się?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Subskrybuj powiadomienia o nowych wpisach.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *